piątek, 22 lipca 2016

Zwycięstwo idioty


  Im dłużej żyję na świecie (brzmi poważnie wiem, ale nie dotarłam jeszcze do półwiecza) tym coraz częściej okazuje się, że wygrywa głupota. Jest to co prawda bardzo szerokie pojęcie i nie chciałabym tutaj generalizować, jednak nie jest to tylko moje zdanie. Spróbuję więc sprecyzować pojęcie "głupota" - w tym jakże pojemnym słowie zawiera się więc ignorancja, arogancja, zbyt wysokie mniemanie o sobie, a także po prostu zwyczajna w świecie nieznajomość tematu danej dziedziny. Oczywiście, określając kogoś mianem "głupi" możemy także mieć z tyłu głowy faktyczne ograniczenie mentalne osoby, nie skupimy się jednak na takim przykładzie, bo było by to zbyt oczywiste i za proste. A my nie lubimy prostych rzeczy.



W dzieciństwie wpojono nam pewne zasady...

  ...i super, po pewnie inaczej skończylibyśmy na czworakach w dżungli. Zasady te, mimo najlepszych chęci naszych rodziców (oby), które sprawdzały się w ciasnych salach podstawówki nie przynoszą niestety skutku w życiu codziennym. Autorka nie jest psychologiem, mówi tylko i wyłącznie na podstawie własnych doświadczeń. Przez większość życia autorka była niczym jak Hermiona z książek Rowling - nawet fryzura  i wystające przednie zęby się zgadzają. Dziewczynka chowana tak jak chowa się zazwyczaj dziewczynki - mia mówić ładnie "dzień dobry", "do wiedzenia" i "dziękuję", miała pomagać słabszym i tym, którzy tej pomocy potrzebują, nie skarżyć, nie krzycz, nie narzucać się. Nie chwalić (bo samochwała skończyła w kącie), nie domagać się nagród i pochwał (wszak sukces sam w sobie jest nagrodą)
  
Mała wersja autorki żyła sobie więc z piękną kokardą na głowie (naprawdę, istnieje dokumentacja zdjęciowa) w świecie zasad, skromności i umiarkowania. Nie domagała się swojego, nie walczyła, dzieliła się i wspierała słabszych. Jak Hermiona była zresztą także przemądrzała i uwielbiała chwalić się swoją wiedzą, ale i to z czasem udało się wyplenić. Bo chwalić się nie wypada. Oprócz tego nauczono jeszcze autorkę, że wiedza to potęgi klucz (z tym zgadza się całym swoim bezpojętnym sercem), oraz że inteligencja i mądrość to dwie niezbędne rzeczy, żeby sobie w życiu poradzić.



Hermiona dorosła i zderzyła się z betonem. 

   Dzieciństwo minęło szybko, a dorosła wersja Bez pojęcia trwała w wpojonych przekonaniach. W liceum, na studiach, w  pierwszej pracy.  Karnie i bez narzekań znosiła przytyki, złośliwości. Dawała sobą pomiatać, bo wychodziłam z założenia, że takie życie, niekulturalnie jest przecież zwracać osobie często starszej od nas samych, że jest niekulturalna. Bo przecież nie chcemy się skarżyć, bo to takie niemiłe. Podobnie z koleżankami i kolegami, którzy nigdy nie zaszczycili murów uczelni swoją osobą, zawsze pojawiając się na ostatni moment przed egzaminem z tekstem: "Weź daj ściągnąć". No jasne, że autorka pomagała, co innego miałam robić? Koledze zawsze trzeba pomóc, nawet takiemu którego widziało się drugi raz na oczy. Ale kolega to kolega (i to jeszcze z roku), jak tu nie pomóc, no jak? Później przyszła pierwsza praca i tu już powoli zaczęła się zapalać autorce ostrzegawcza lampka nad głową. Okazało się bowiem, że pilni pracownicy, nie żalący się na swój los, nie walczący o swoje, stojący cicho i grzecznie w kącie to nie osoby najbardziej wartościowe w zespole tylko szare myszy. Aljeni. Najbardziej zapamiętani byli Ci najgłośniejsi, najczęściej wyrażający swoje potrzeby. Ci, którzy umieli walczyć o swoje, którzy potrafili domagać się należnego uznania za wykonaną przez siebie pracę. Szare myszy zaś były zarzucone nadmiarem obowiązków. Nie mówisz, że się nie zgadzasz? To się zgadzasz. Nie mówisz, że Ci źle? To znaczy, że jest dobrze. 


Nikt nie lubi szarych myszek. Za to wszyscy chętnie szare myszy dyma. Od przodu, od tyłu, analnie. Jak chcą.

  Powoli dochodzimy tutaj do tytułowego idioty. Osoby, które nie bały się walczyć o swoje i podnosić głos, kiedy się z czymś nie zgadzały,  nie zawsze były lepsze merytorycznie od autorki. Ba, często były nawet gorsze. Przeświadczone jednak o swojej racji i potrzebie podzielenia się tym faktem z resztą środowiska zyskiwały większą siłę przebicia. Były wyraźniejsze, dokładniej zaznaczały swoją obecność. Merytoryczne myszki,napompowane grzecznością, układnością nie żaliły się na swój los, a to znaczy, że przecież mogą robić co podobanie. Nawet jeśli nie jest to zgodne z ich kompetencjami. Kompetencji szarych myszek i posiadanej przez nie wiedzy nikt nie mógł jednak zweryfikować. No bo przecież nie wypada się chwalić.

  Podobny problem pojawia się w przypadku  forsowania i przedstawiania nowych pomysłów. Podobnie jak w przypadku powyższych przykładów, myszki zostały zakrzyczane przez bardziej pewne jednostki, tytułowych "idiotów". Tysiące myszek, razem z autorką płacze w poduszkę: "Czemu jego/jej projekt wygrał? on nawet nie jest poprawny, przecież X  który go pisał/-a nie na się na tym tak dobrze jak ja...". X może się nie zna tak dobrze, ale jest pewny/-a siebie, wierzy w swoje możliwości i zna swoją wartość (nawet , jeśli wartość ta jest tylko wynikiem rozbuchanego ego). Tym samym też tytułowi idiota zwycięża układną i grzeczną osobę, która boi się wyjść z własnego cienia. Autorka nie jest psychologiem, ale im dłużej żyje tym więcej widzi takich przypadków. I coraz bardziej zazdrości młodszym, nie tak doświadczonym jednostką, które były wychowane trochę inaczej i już w trochę innych czasach, ,które przebojem pną się po życiowej drabinie, nie bojąc się na jej poszczególnych szczeblach wyrażać własnego zdania. 

  Morał z tej historii jest taki, że warto czasami zawalczyć o siebie. Dobrze jest być kulturalnym i dobrym, ale przede wszystkim bądźmy osobami, które znają swoją wartość.Zaznaczajmy swoją obecność, walczmy z rzeczami, które budzą w nas sprzeciw.  Tu dochodzimy do apelu przede wszystkim do kobiet: nauczmy się też w końcu odmawiać i mówić "nie". Miłe i umęczone dziewczynki nie są efektywne w życiu codziennym.  

  *** Ostatnio byłam świadkiem jak pewnemu młodemu cowiekowi, który źle zaparkował samochód (utrudniając tym samym poruszanie się innym kierowcom) jedna osoba kulturalnie zwróciła uwagę. W odpowiedzi młody człowiek krzyknął na całe gardło "Spierdalaj' i oczywiście palcem nie kiwną, żeby naprawić swój błąd. Inni kierowcy pokornie omijali Pewnego Siebie Króla Ulicy. Takiej "pewności siebie" stawiamy jednak zdecydowany opór.***

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz